Autor |
Wiadomość |
RA-V
Administrator
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/187
Skąd: z otchłani piekła
|
Wysłany:
Nie 21:52, 15 Paź 2006 |
|
Katastrofa Tunguska
Jest 30 czerwca 1908 roku, godzina 7:17 i 11 sekund. Syberyjską tajgą, a dokładniej obszarem położonym nad rzeką Podkamienna Tunguska, wstrząsnął ogromny wybuch. Miał on siłę taką, jaką wyzwoliłby wybuch 20-40 mln trotylu, czyli większą od wybuchu bomby wodorowej zrzuconej na Hiroszimę 2 tysiące razy.
Po eksplozji na niebie pojawiły się zorze, różowe i zielone chmury. Przez trzy doby w Europie nie zapadał mrok. W Bordeaux w nocy można było czytać gazetę. Fala ciśnień wywołana eksplozją obiegła glob trzy razy. Co takiego stało się pośrodku syberyjskiej tajgi? Postaram przedstawić Wam te najbardziej prawdopodobne teorie.
W promieniu kilkuset kilometrów od epicentrum wybuchu z domów pozrywane zostały dachy. Mieszkańcy Wanawary widzieli, jak całe północne niebo rozświetla kula ognia jaśniejszego od słońca i przez chwilę bali się, że zapalą im się ubrania. Równocześnie czuli, jak ziemia drży ziemia pod ich stopami, słyszeli również głośny huk. Obliczenia wykonane przez naukowców, jak i zeznania świadków, pozwalają stwierdzić, że słup dymu powstały na skutek eksplozji miał wysokość 20 kilometrów. Zniszczenia obejmowały obszar 2150 km kwadratowych. Obóz Ewenków, ludu mieszkającego około 80 km od centrum katastrofy, został dosłownie zmieciony z powierzchni ziemi.
Tak opisuje te zdarzenie nasz rodak, pan Józef Z. ze Zduńskiej Woli. W chwili wybuchu miał osiem lat, mieszkał wraz ze swoim ojcem, zesłańcem politycznym, około 260 kilometrów od wybuchu: "Tego dnia o godzinie siódmej rano wyszedłem do odległej o 3 km szkoły. Nagle zrobiło się niesamowicie cicho. Zamilkły ptaki, nie było słychać szumu gałęzi, ani normalnych odgłosów tajgi. Jasny poranek przygasł i wszystko wokoło zżółkło, nawet moje ręce i ubranie. Przestraszyłem się bardzo i zawróciłem do domu. Kiedy szedłem, wszystko stawało się pomarańczowe, nawet liście na drzewach i trawa. Gdy byłem już w domu, ojciec kazał pozasłaniać okna, ale mimo to ta cisza trwała jeszcze osiem godzin, a barwa otoczenia zmieniała się poprzez czerwoną, ciemnobordową aż do czarnej. Gdy zrobiło się wokoło czarno, a była dopiero trzecia po południu, wyszliśmy przed dom zobaczyć, co się dzieje. Patrząc w kierunku północno-wschodnim, widzieliśmy ścianę jakby lejącej się z góry aż po horyzont rtęci."
Wyprawa Kulika
Pierwsza ekspedycja ruszyła na miejsce katastrofy dopiero 20 lat po jej zajściu. Jej głównym przewodnikiem był Leonid Kulik, trzydziestoośmioletni geofizyk i uczeń Władimira Wiernadskiego (to on opłacił całą ekspedycje). W sumie pod jego kierownictwem wyruszyły trzy ekspedycje pod rząd - w 1927, 1928 i na przełomie 1929/30. Był on najbardziej pochłonięty "zagadką Tunguską" wśród wszystkich badaczy.
13 kwietnia wraz z ekipą mu towarzyszącą dotarł na szczyt góry Shakrama. Stamtąd dostrzegł już martwy teren, przysypany śniegiem, spalony las. Wszystko wyglądało jakby placyk z powbijanymi, połamanymi zapałkami. Rzuciło mu się w oczy to, że drzewa tworzą promienisty wzór: leżą zwrócone ku centrum jak wskazówki zegara. 30 maja dotarli do miejsca kolizji obiektu z naszą planetą. Badacz nie miał wątpliwości, że znajduje się w samym centrum katastrofy. Pośrodku zdewastowanego terenu znaleziono kilka martwych, spalonych drzew, pozbawionych kory i gałęzi, sterczących pionowo, jak słupy telegraficzne. Zdziwił go jednak bardzo mały rozmiar krateru. Kulik zmarł 14 kwietnia 1942 roku w obozie hitlerowskim.
Skoro wybuch był tak silny, czemu zostawił po sobie tylko taki ślad? Zeznania naocznych świadków są bardzo różnorodne: Mieszkańcy Kamionki: "Leciało na wschód. Oderwało się od słońca". Mieszkańcy Niżmielińska: "Widzieliśmy w stronie wschodniej, ruch ukośny do horyzontu". Gdy popatrzymy na obie te miejscowości na mapie, oraz wersje ich mieszkańców wychodzi na to, że albo były dwie różne trasy lotu, albo ciało przed uderzeniem gwałtownie zmieniło kierunek. To jest właśnie największa zagadka katastrofy Tunguskiej. Najbardziej rozpowszechnioną teorią dotyczącą wybuchu jest teoria, za którą opowiadał się między innymi Kulik, czyli taka, że w Ziemię miał uderzyć meteoryt. Ale przecież meteoryty nie zmieniają kierunku w taki sposób, jakby chciały uniknąć zderzenia z Ziemią. A więc wychodzi na to, że ciałem, które zderzyło się Ziemią feralnego 30 czerwca 1908 roku, ktoś inteligentny sterował, chcąc uniknąć wypadku. Niestety, nie udało mu się tego uczynić. Chyba już wiecie do czego zmierzam - tak, do UFO.
Jest to teoria wymyślona przez radzieckiego uczonego Kaznacewa w 1947 roku. Oto podstawy jego teorii:
1. Zamiast szczątków meteorytu znajdowano na tamtych terenach sferule - małe kuleczki (tunguskie miały ok. 1 mm średnicy) powstające także podczas wybuchów bomb atomowych. W niektórych miejscach w dorzeczu Podkamiennej Tunguskiej zagęszczenie sferul jest bardzo duże.
2. Analiza słojów starego modrzewia, który przeżył tę katastrofę, wykazała, że od 1848 r. drzewo rosło normalnie przez 60 lat. Po roku 1908 modrzew walczył o życie - przyrost drewna był zaburzony, patologiczny. Po 1938 r. drzewo znów przyrastało normalnie, do czasu, gdy ścięli je naukowcy. Ten modrzew nie jest wyjątkiem. Słoje pni drzew ściętych na tym obszarze wykazują, iż w roku 1908 ich normalny rozwój został na kilka lat zahamowany, a później drzewa zaczęły rosnąć o 20-30% szybciej niż w latach "normalnych". Dokładnie tak, jak to się dzieje na terenach próbnych wybuchów atomowych.
3. Potomstwo zwierząt hodowlanych i dzikich z rejonu Podkamiennej Tunguskiej wykazuje cechy zwyrodnienia po licznych mutacjach - tak jak zwierzęta, które żyły kilkadziesiąt kilometrów od Hiroszimy czy poligonów atomowych.
4. Mieszkańcy południowych okolic Syberii, którzy żyli tam na początku XX wieku, twierdzili, że widzieli na wysokości kilkuset metrów olbrzymią rurę, świecącą jaśniej niż słońce, która nadleciała z południa, od strony Chin, potem skręciła na zachód, by znów zawrócić ku wschodowi i dolecieć do miejsca swej zagłady.
Jak sami widzicie, dużo faktów przemawia za tym wyjaśnieniem katastrofy Tunguskiej. Zanim przedstawię kilka innych teorii dotyczących omawianej katastrofy, napiszę kilka zdań o ekspedycji kierowanej przez Grigorija Plechanowa w 1960 roku.
A więc ekspedycja ta badała drzewo, które obumarło w katastrofie. Znajdowało się ono w równej odległości od epicentrum wybuchu oraz toru lotu obiektu i zostało poddane działaniu zarówno fali uderzeniowej, jak i fali czołowej, wytwarzanej przez obiekt, który z dużą prędkością przebił się przez atmosferę. Jeśli - jak zakładano - prędkość ciała wynosiła około 40 kilometrów na sekundę, energia obu fal powinna być mniej więcej równa. Uczestnicy ekspedycji stwierdzili, że wszystkie gałęzie od strony zwróconej ku wybuchowi były gładko oderwane tuż przy pniu, lecz rosnące pionowo, wystawione na działanie fali uderzeniowej - pozostały. Dzięki porównaniu siły fali uderzeniowej z eksplozji z siłą fali czołowej, wytwarzanej przez ruch obiektu, wyliczono prędkość z jaką się poruszał. Okazało się, że nie mogła wynosić 40 kilometrów na sekundę, lecz "tylko" 4-5 kilometrów na sek., eksplodująca masa zaś powinna mieć nie milion, a miliard ton - przy założeniu, że nie był to wybuch jądrowy. Zaznaczam, że nie musi to być na 100% prawda.
Następną teorią dotyczącą katastrofy jest teoria pyłu kosmicznego. Według niej eksplozja wynikła stąd, że Ziemia weszła w chmurę pyłu kosmicznego - co wydaje się mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że eksplozja bardzo skoncentrowana, a jej impet skierował się w określone miejsce.
Eksplozje mogła wywołać także wiązka fotonów, czyli promień światła. Miała ona by pochodzić od innych cywilizacji. Możliwe, że była to próba nawiązania kontaktu. Najbardziej prawdopodobną gwiazdą, która mogła by wysłać jakąś informacje do nas, jest gwiazda 61 Cygni w gwiazdozbiorze Łabędzia. Tam najprędzej zamieszkiwałaby jakaś wyżej rozwinięta cywilizacja. Czas jaki pokonywałby taka informacja jest równa około 11,5 lat. A więc wychodzi na to, że 22-25 lat temu na Ziemi mogło wydarzyć się coś, co potraktowano jako sygnał. W odpowiedzi wysłano promień, który doszedł do nas 30 czerwca 1908 roku.
Dwadzieścia pięć lat przed eksplozją nad rzeką Tunguzka - 28 sierpnia 1883 roku - wybuchł leżący między Jawą a Sumatrą wulkan Kratakau. Z wyrzuconej w niebo mieszanki gazów i pyłów powstała plazma. Wypromieniowany został przy tym stosunkowo silny impuls radiowy i świetlny, który został odebrany na 61 Cygni 11,5 roku później.
Każdy naukowiec chce dodać swoje trzy grosze do setek pomysłów na temat rozwiązania tej zagadki. Dla przykładu można podać np. gigantyczny huragan, "superpiorun" kulisty, zapłon gazu ziemnego albo trzęsienie ziemi. Łącznie takich teorii wysuniętych w różnych krajach świata jest aż 77! Jedne są bardziej prawdopodobne, drugie mniej, ale zawsze jakiś element układanki pt. "Katastrofa tunguska" do wybranej teorii pasuje. Każdy chyba i tak ma swoje zdanie na ten temat, ja na zakończenie pozwolę sobie zebrać te wszystkie teorie w jedną listę.
Co spadło na Ziemię 30 czerwca 1908 roku?
1. Meteoryt lub inne ciało niebieskie, np. kometa
2. UFO, które musiało awaryjnie lądować
3. Pył kosmiczny
4. Wiązka fotonów
5. Inne, np: huragan, wielki piorun kulisty, wybuch gazu ziemnego czy trzęsienie ziemi.
___
nie napisałem tego artykułu. ściągłem z internetu dawno i nie pamiętam skąd. żeby nie było.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|